ukulele

Ukulele – krok po kroku

Zaczyna się najlepiej od początku…
Z tego wpisu dowiecie się jak powstało zdobienie na instrumencie, który trzymam w ręku i jakich błędów uniknąć, gdybyście chcieli wykonać podobny proces.

Ukulele pirografia

Postaram się szczegółowo opisać Wam, jak do tego doszło, że ta ukulele stroi i gra. Nawet po tym co jej zrobiłem.

Niezbędny jest nam do tego instrument. (geniusz)
Taki kupiłem ze strony thomann.de, a szukałem odpowiedniego bardzo długo… zeszło mi na tym parę wieczorów. Było trudno go znaleźć, piszę Wam to bardzo szczerze. Może nie wiedziałem jeszcze gdzie szukać, albo po prostu byłem zbyt wybredny.
Zależało mi na tym, by drewno było odpowiedniej barwy, choć to które nabyłem i tak jest dość ciemne, w porównaniu do jasnych odcieni drewna popularniejszych instrumentów, ale tutaj był on zdefiniowany przez kształt. Wybór padł na klasyczne, hawajskie drewno koa, ukulele – pineapple.
Zamówienie, wysyłka, oczekiwanie, odbiór, rozpakowanie i radość z widoku instrumentu. Nic prostszego. Przesyłka z Niemiec była u mnie w przeciągu niecałego tygodnia.
W moich rękach znajdowało się małe, ale bardzo piękne ukulele w kształcie ananaska.
Grało świetnie, dopóki nie zabrałem się do swojej pracy. Bo potem już przestało. Miałem bardzo dużo wątpliwości, czy po całym „zabiegu kosmetycznym” instrument będzie nadawał się do użycia.
Poluzowałem struny i się ich pozbyłem, odkręciłem i wyjąłem stroiki oraz klucze, i zabrałem się za proces, którego najbardziej się obawiałem.

Szlifowanie.

Pierwsze szlify wykonałem ręcznie, złożonym papierkiem ściernym, co dało bardzo zły rezultat, czego się spodziewałem. Od razu napomknę, po co miałbym się tak znęcać nad pudłem rezonansowym i główką. Otóż by wypalić tam cokolwiek, należało zedrzeć z tych elementów lakier. Potocznie mówiąc, do żywego. Gdyby pozostał na drewnie jakikolwiek ślad po lakierze, przy wypalaniu zacząłby on się topić, żółknąć i brzydko pachnieć, delikatnie mówiąc… nie wspominając już o szkodliwym działaniu takiego dymiącego, palonego lakieru.
W ruch poszła szlifierka, która wykonuje bagatela, 24. tysiące ruchów oscylacyjnych na minutę. 24. tys/min vs. 3mm pudło rezonansowe. Dobrze, że się nie załamało….
Szlifowałem obie strony pudła oraz główkę jakieś kilka, kilkanaście godzin. Było to żmudny i niewdzięczny proces, przy którym musiałem bardzo uważać i nie dać się ponieść.
Nie można tych elementów za mocno nagrzać, nie można za mocno przyciskać, by nie zniszczyć struktury drewna, (szczególnie na krawędziach i przy podstawie mostka, gdzie bardzo łatwo o drobne uszkodzenie).
To, czy lakier jest jeszcze na powierzchni łatwo było sprawdzić pozbywając się pyłu wilgotną szmatką, patrząc pod światło. Pozostały lakier delikatnie się jeszcze błyszczał, łatwo więc można było zlokalizować punkty, które należy jeszcze doszlifować. I tak w kółko… Był to bardzo wymagający proces.
Oczywiście się udało, chociaż najadłem się strachu, kiedy na główce ukulele powstał „bąbelek” gdy zbyt długo przytrzymałem szlifierkę w bezruchu, no i wtedy, kiedy miałem wrażenie, że z tych wątłych milimetrów po moim szlifowaniu, nic nie zostanie. Zostało. Najbardziej ucieszyło mnie to, kiedy po końcowym skręceniu, to ukulele grało, a struny trzymały strojenie. Ale były chwile zawahania.

Podstawy grafiki, którą widzicie na instrumencie wykonała dla mnie Aleksandra Sergiel (<- hiperlink do Insta).  Bardzo mi przy tym pomogła, ponieważ pomyślałem, że gdy zaangażuję kolejną osobę w ten projekt, to doda mi to motywacyjnego kopa, żeby jak najszybciej go skończyć. Dałem jej wolną rękę, konsultując tylko kształt i wybór instrumentu. Tak jak wspominałem wcześniej, wybór padł na ananaska. To tyle tej ważnej dygresji.

Wypalanie.

Kolejnymi etapem był proces najlepiej mi znany ze wszystkich tutaj obecnie przedstawionych. Delikatne naniesienie grafiki, oraz wypalanie.
Piękny zapach podczas zdobienia towarzyszył mi przez kilka kolejnych wieczorów, gdy spędzałem czas przy dodawaniu kolejnych kropek na tejże ukulele. Papugi, cienie, listki, kropki itd. itd. Improwizacja. Zobaczcie zresztą sami:

Ukulele główka pirografia
Ukulele
Ukulele pirografia
To już jest ten etap, w którym powoli zacznę się chwalić zdjęciami, które wykonałem.
Podczas wypalania trzeba uważać na standardowe aspekty.
Żeby nie szaleć z temperaturą, bo cienkie drewno momentalnie złapie ciepło i podgrzeje się mimowolnie, no i żeby czegoś nie spieprzyć. Tak po prostu… Nie przypalić podstrunnicy, mostka, żeby ogólnie móc po wszystkim zadbać o końcowy wygląd naszego instrumentu.

Ukulele front
Ukulele back
Lakierowanie.

Następnym etapem było położenie lakieru. Tutaj przyznam szczerze, posiłkowałem się wiedzą, którą znalazłem na starych forach internetowych i zakupiłem bezbarwny lakier NITRO od Vidarona. Spełnił świetnie swoją funkcję. Mała puszka w zupełności wystarcza, by położyć na instrumencie kilka solidnych warstw, szlifować je i polerować do upragnionego efektu.
Nie warto się przy tym etapie spieszyć. Robiłem kilka kolejnych dni podejścia do tego procesu, pozwalając, by warstwa lakieru spokojnie stwardniała i wyschła.
Warto natomiast zadbać o zabezpieczenie wszystkich elementów, które w danym momencie nie są lakierowanie i nie chcemy, by lakier się na nich znalazł. Myślę, że doskonałym rozwiązaniem będzie tutaj taśma malarska, która nie pozostawia żadnych śladów i bardzo dobrze ochroni nasz instrument przed niechcianymi kroplami lakieru.

Nie obyło się również bez pasty polerskiej, która dopełniła całość i sprawiła, że po szlifowaniu lakieru ukulele odzyskała blask.
Ja polerowałem ją już ręcznie, ale polecam kupić do tego odpowiedni sprzęt, by móc to zrobić dużo sprawniej i przede wszystkim dokładniej i szybciej.
Po powtórzeniu procesu polerowania kilkunastokrotnie, czułem tą ukulele już w nadgarstkach.

Ukulele head
Ukulele front1
Ukulele back1
Oczywiście ostatnim etapem jest etap skręcenia i nastrojenia ukulele. Ja osobiście nie mogłem się doczekać i kiedy polakierowałem tył, momentalnie zabrałem się za skręcanie, by chociaż sprawdzić, czy sprzęt będzie dobrze trzymał strojenie. Oczywiście potem musiałem ją jeszcze raz rozkręcać.
Ważnym aspektem przy tym etapie jest odpowiedni dobór kluczy, którymi będziemy działać przy naszym ukulele, ponieważ zły klucz może spowodować kilka niechcianych efektów. Ogólnie warto przy tym procesie, jak zresztą przy każdym, który będziecie wykonywać, zachować szczególną ostrożność i nie spieszyć się. Jeśli jest napisane, na puszcze lakieru: 2 godziny do całkowitego utwardzenia, to poczekajcie te dwie godziny. Warto.

Wydaje mi się, że opisałem Wam ten proces całkiem szczegółowo, gdybym o czymkolwiek sobie przypomniał, to postaram się ten wpis edytować.

Ja w głębi serca nie mogę się nacieszyć, że za pierwszym razem się udało… i to całkiem bez szwanku.

ukulele pirografia
ukulele pirografia1
Udostępniam Wam linki do Instagrama Oli, oraz do produktów z których skorzystałem:
https://www.instagram.com/olaolasergiel/
https://www.thomann.de/pl/leolani_hawaiian_koa_pineapple.htm
https://www.vidaron.pl/sklep/lakier-nitro-bezbarwny-polysk.html
https://k2.com.pl/produkty/pasta-woskowa-turbo

Mam nadzieję, ze posłuży to Wam jako dobry wstęp i poradnik, jak nie popsuć ukulele na starcie i dodać jej trochę klasy.

Leave a Reply

Translate